czwartek, 18 lipca 2013

ryby z Wieldządza

Dzisiaj pierwszy raz w życiu przygotowywałam rybę. Kuzyn z wujkiem poszli nad staw i przynieśli dwanaście japanek i jednego . Później Arek (kuzyn) brał nóż i zabijał je po kolei i dawał nam "zwłoki", z których razem z Anią (kuzynką) wyciągałyśmy flaki i inne nieciekawe rzeczy (sprawiałyśmy je). Na koniec zeskrobywałyśmy łuski i umyłyśmy je z resztek, które zostały w środku. Muszę przyznać, że nie było to aż tak straszna jak się spodziewałam. Kiedyś jak byłam w sklepie to też sprawiali rybę i wszędzie wokoło lała się krew. Myślałam, że teraz też tak będzie, ale na szczęście ten widok został mi oszczędzony. Najbardziej z całej "akcji" był zadowolony kot, któremu udało się na przystawkę zjeść całą rybę, a na deser jeszcze ze cztery głowy. Pychotka. Później leżał Teraz leży na fotelu i choruje.


sprawione ryby


flaczki xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz